W niedzielę 23 października będziemy przeżywać Światowy Dzień Misyjny, który w naszej Ojczyźnie rozpoczyna Tydzień Misyjny. Podczas różańcowych nabożeństw w tym tygodniu o godz. 16.30 będziemy omadlać dzieło misyjne Kościoła.
Niech w klimat modlitwy za misje wprowadzi nas list, który przed kilkoma tygodniami przesłał nam nasz rodak, pracujący w Tanzanii o. Janusz Pociask.
MISI SANGAI! (Niech będzie pochwalony Mesjasz – Jezus Chrystus!)
Bardzo dziękuję za możliwość podzielenia się kilkoma informacjami z parafianami, jak też przypomnienia się i podziękowania wszystkim za serce, którego doświadczyłem na wakacjach w Polsce.
Od dwóch lat jestem proboszczem w wiosce Moita Bwawan, w diecezji Arusia w Tanzanii i pracuję wśród znanego również w Polsce, plemienia Masajów. „Misjonuje” tu z młodym księdzem Stowarzyszenia Misji Afrykańskich (SMA) z Indii, Sebastianem Jeyaprebu, który po czteroletnich studiach teologii w Kenii został wyświęcony na księdza. Misja ta założona została w 2006 r. przez naszych księży ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich ks. Johna Gallaghera i ks. Arkadiusza Nowaka. Ostatnio pracowali tu także ks. Przemysław Niedzwiecki i ks. Tomasz Rosa. Parafia położona jest przy zbiorniku wodnym (Bwawa po suahilijsku) stąd nazwa Moita Bwawani. Mamy z niej piękny widok na górę Meru 4,200 m n.p.m., a czasami na oddaloną od nas o 100 km górę Kilimandżaro 5,895 m. Wszyscy, którzy nas tu odwiedzają, przyznają że nasz kościół jest piękny, a dom księży wybudowany ze smakiem i bardzo komfortowy, z prądem i dużymi zbiornikami na deszczówkę… Obok misji w centrum wioski znajduje się mała przychodnia zdrowia, szkoła podstawowa i duża państwowa szkoła średnia.
Widzę po tym okresie, że praca wśród Masajów nie rożni się bardzo, niż ta moja wieloletnia wśród plemienia Sukuma, niedaleko jeziora Wiktorii. W promieniu 70 km od parafii, mamy tu 13 wiosek dojazdowych w których znajdują się kaplice, zbudowane są przeważnie z gliny i kryte blachą falistą lub słomą, gdzie przynajmniej raz w miesiącu, w niedziele odprawiamy Msze Święte. Również w tygodniu na przemian wyjeżdżamy, czy to terenowym Land Cruiserem, czy też motorem, w zależności czy to jest pora słucha, czy też deszczowa. Niektóre wioski znajdują się przy parku Narodowym Tarangire, wiec po drodze spotykamy strusie, zebry, małpy i antylopy.
Obok naszej Misji wybudowany jest konwent w którym mieszkają siostry ze zgromadzenia Świętego Józefa z Mombasy. Siostra Sabina z Kenii zajmuje się prowadzeniem Chekechei (suahili – Przedszkole) w którym obecnie uczy się 22. biednych dzieci masajskich. Jej praca polega głównie na nauczaniu dzieci języka suahilijskiego, używanego w szkole podstawowej.
Siostra Justyna – Tanganijka jest nauczycielką i prowadzi lekcje z geografii, biologii i religii w szkole średniej, gdzie mieszka i uczy się 530 masajskich chłopców. Natomiast siostra Weronika – Kenijka, jest wykwalifikowaną pielęgniarką i pracuje przy projekcie „Mobile clinic”, (Mobilnej kliniki). Kilkanaście razy w miesiącu jeździ ambulansem z innymi kobietami do pomocy do niedostępnych wiosek, by opiekować się kobietami ciężarnymi i małymi dziećmi. Często więc i my księża staramy się jeździć z nimi. One leczą, badają, szczepią, rozdają lekarstwa, a my w tym czasie odprawiamy Msze Święte, odwiedzamy rodziny i chorych z Komunią św. Z ostatniego raportu siostry Weroniki wynika, że w zeszłym roku 2015, we wioskach NOMBER 5, LOSINYAI, ENJORO, NOMBER 2, LEMUGURU SCHULE, LAROI, NDEASIKA, LOSIKITO, LEMOTI, NAALARAMI, KILIMATINDE, NDUKUSI… badanych i szczepionych było 9,173 dzieci jak również 1,801 zbadany i leczonych kobiet w ciąży. Do tego leczonych było na różne choroby 533 dzieci do 5 roku życia i 288 powyżej tego wieku.
Po przyjeździe na wioskę, czekając na wiernych, spowiadam, a następnie odprawiam Mszę Świętą, często trwającą ponad 3 godziny, gdzie w sposób bardzo radosny i spontaniczny, wśród śpiewów i tańców wszyscy karmieni są Słowem Bożym i Ciałem Chrystusa. Po Mszy Świętej, razem z ludźmi, odwiedzamy chorych, udzielając sakramentu namaszczenia chorych, Komunii Świętej. Błogosławimy również groby osób, które zmarły od naszej ostatniej wizyty. Pod wieczór wizyta misjonarza kończy się wspólnym posiłkiem w jakieś rodzinie chrześcijańskiej, przeważnie składającym się z ryżu, lub Ugali – papki przyrządzanej z mąki kukurydzianej i grochu. Do picia podaje się słodką herbatę z mlekiem lub coca-colę, którą praktycznie w Tanzanii można kupić wszędzie.
W naszej parafii trwa pierwsza ewangelizacja, gdyż większość Masajów wyznaje swoją tradycyjną afrykańską religię animistyczną, dlatego na Wielkanoc tego roku ochrzciliśmy wspólnie z moim współbratem, bardzo dużo dzieci i prawie 250 dorosłych osób, których katechizacja i przygotowanie trwa ponad 2 lata. Wcześniej w lutym, pierwszy raz od kilku lat mieliśmy na parafii arcybiskupa Arushy – Josephata Lebulu, który w ciągu wielogodzinnej uroczystości pełnego śpiewów i tańców masajskich udzielił 312 osobom sakramentu Bierzmowania.
Muszę wspomnieć, że w tych pracach pomagają nam katechiści, bez których głoszenie Dobrej Nowiny byłoby prawie niemożliwe.
Posługę duszpasterska sprawuje 16 katechetów. Połowa z nich to „prawdziwi” Masajowie prowadzący pierwszą ewangelizację, odwiedzając tradycyjne masajskie rodziny, przechodząc z jednego domu BOMY do drugiego głosząc Chrystusa, którzy w czasie Mszy świętej, wszystko tłumaczą z suahilijskiego na masajski. Do ich obowiązków, należy również odwiedzanie chorych i nauczanie dorosłych i dzieci przygotowujących się do otrzymania sakramentów. Gdy nie ma księdza prowadzą niedzielne spotkania i liturgię słowa. Mają oni swoje rodziny i muszą utrzymywać się z uprawy pola i hodowli kóz, gdyż za posługę w kościele, oprócz skromnych podarków nie dostają żadnego wynagrodzenia.
Pisząc o naszym życiu wśród Masajów mogę bardzo upraszczając stwierdzić, że dla nich najważniejsze są dwie rzeczy: krowy i dzieci. Dlatego często w pozdrowieniach ludzie pytają się nawzajem: Keserian ingishu? (Jak chowają się krowy?) Gdyż liczbą i jakością krów mierzy się bogactwo i status rodziny. Każda cześć krowy jest ważna; mleko, krew, mięso, skóra, rogi a nawet mocz i wyschnięte krowie placki, które wykorzystywane są do dezynfekcji, gotowania jedzenia i budowania ścian masajskiego domu, tak zwanej BOMY. Wierzą, że wszystkie krowy na świecie Bóg stworzył wyłącznie dla tego koczowniczego plemienia i dawniej, gdy napadali na inne plemiona kradnąc im krowy to mówili, że tylko odbierają swoja własność. Oczywiście dzisiaj jest to niemożliwe.
Drugie ważne dla nich pytanie: Keserian ingera? (Jak chowaj się dzieci?) Gdyż dzieci także są wielkim bogactwem dla Masajów z oczywistych i dla nas w Polsce powodów. Dlatego też poligamia wciąż od wieków króluje wśród Masajów.
Nie mniej ważny, jest dla nich masajski bóg, ENGAI. Bóg, który jest panem życia i śmierci. Bóg w ich wierzeniach jest równocześnie bogiem dobrym i złym. Bogiem deszczu i sukcesu, jak i bogiem zsyłającym suszę i głód. Jakże inny jest Bóg miłości i miłosierdzia Jezusa Chrystusa, w którego wierzą chrześcijanie.
Natomiast kolor czarny i zielony to kolory święte dla Masajów. Czarny symbolizuje boga i świętość, gdyż to czarne chmury zwiastują nadchodzący deszcz, dzięki któremu będzie trawa, którą będą jeść krowy dające mleko i mięso. Dlatego nawet ksiądz w czasie Mszy Świętej ubrany jest w czarny ornat, bogato wyszyty różnymi koralikami i muszelkami.
Muszę przyznać, że z mieszanymi uczuciami piszę tych kilka słów, tym czym ja żyję tam w Afryce już prawie od 20 lat. Zdarza się, że ktoś z Europy, gdy na miesiąc odwidzi Afrykę, to od razu po powrocie do domu, dużo opowiada i pisze książki o Afryce, jej zwyczajach i ludziach. Wydaje mu się, że już wszystko o niej wie i ją rozumie. Natomiast, gdy ktoś tutaj spędził dłuższy czas; 20, 30 lat, to już coraz mniej o Afryce wie i ją rozumie. Pokornieje, gdyż wie, że poznał tylko czubek góry lodowej i każde uproszczenie jest nieprawdziwe i niesprawiedliwe. Na pewno wszystko, co tutaj widzę każdego dnia jest dla mnie nowe i pasjonujące. Statystyki, liczby, obrazy i fakty, mówią tylko część prawdy. Angielskie przysłowie trafnie to oddaje: Piękno jest w oczach patrzącego (Beauty is in the eyes of the holder). Serce ma inne racje, których umysłem nie da się zobaczyć i zrozumieć. Dlatego i w naszym życiu, trzeba również patrzeć na wszystko sercem, by odkryć inną cześć prawdy! Cóż, by odkryć Afrykę i…. siebie, zapraszam wszystkich do Afryki.
Na końcu dziękuję i proszę o modlitwę za nas przed obrazem Naszej Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Dziękuję za pamięć i opiekę księdzu proboszczowi prałatowi Kazimierzowi, księdzu seniorowi Mariuszowi, wszystkim księżom współpracownikom oraz wszystkim parafianom. „Bóg zapłać” za ofiary 19,443 złote, 27 $ i 5 €, zebrane na naszą Mobilną Klinikę w Moicie Bwawani.
„MUNGU AWABARKI” (w suahilijskim „Niech Bóg Wam błogosławi”)
o. Janusz Pociask SMA
Stowarzyszenie Misji Afrykańskich